W pierwszy weekend grudnia w Toruniu odbył się bieg na którym Night Runners reprezentowała Paula oraz Kasia. Zapraszam do przeczytania wrażeń ze swojego debiutu w Półmaratonie autorstwa Pauli.
Dnia 2.12.12, czyli w moje imieniny odbył się w Toruniu Bieg
św. Mikołajów.
Prawdę mówiąc czekałam i czekałam na ten dzień, w końcu miał
to być mój pierwszy półmaraton.
Już około godziny 8 byłam na miejscu. Biuro zawodów
znajdowało się w Zespole Szkół Samochodowych, organizację wydawania pakietów
startowych uważam za jak najbardziej w porządku, wszystko odbywało się sprawnie
i bez kolejek.
W tym samym miejscu
odbywały się mini targi biegowe, gdzie
można było zakupić żele, ciuszki, buty i Inne gadżety mniej lub bardziej
związane z bieganiem. Pakiet startowy
zawierał czapeczkę mikołajową, szalik, koszulkę, żel, batonik, isotonic oraz
najważniejsze numerek z wczepionym chipem. Tu należy się pochwała, gdyż numerek zrobiony był z wytrzymałego
papieru, a nie tak jak zawsze ze zwykłej kartki, która zazwyczaj rozrywa sie na
kawałki. To że nie musiałam wplatać chipu w buty to niewątpliwy plus;)
Czapeczka - całkiem
zabawna. Organizator wymagał by wszyscy
uczestnicy mieli ją założoną na stracie potem każdy robi z nią co chce.
Osobiście miałam zamiar pozbyć się jej po
stracie, ale było tak zimno, że idealnie grzała.
Niestety koszulkę trzeba było mieć na sobie przez cały bieg, i tu pojawia się ogromny minus. Był to zwykły bawełniany t-shirt, który okazał się kompletną porażka. Z powodu przepuszczalności
powietrza bliskiej zeru, był dla mnie bardzo uciążliwy. Przy cenie 100 PLN obowiązkowe noszenie tej koszulki to wątpliwa przyjemność.
Teraz trochę słów na temat trasy, pierwsze 7 km biegło
ulicami Torunia, co 5 km ustawione były bramki mierzące czasy zawodników. Kolejne
ok 12 km przebiegało ścieżkami leśnymi. Moje nogi przyzwyczajone do biegania leśnymi
ścieżkami na samą myśl były bardzo szczęśliwe, jednak już w trakcie okazało się, że wcale nie było to takie fajnie.
W związku z porą roku na ścieżkach było błoto, kałuże, pocięte
drzewa, no i prawie 3 tys biegaczy powodowało niezły kocioł.
Dodatkowo teren leśny był bardzo zróżnicowany - lekkie podbiegi oraz zbiegi. Nie przepuszczałam, że
kiedyś to powiem, ale chyba pierwszy raz lepiej biegło mi się po asfalcie.
Ostatnie 1,5 km to wybieg z lasu na ulicę grunwaldzką i
pełną parą na metę , która znajdowała się na terenie MOSIR-u.
 |
| Na mecie |
Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy wyjmując endomondo
okazuję się, że trasa nie była półmaratonem. Myślałam , że GPS się pomylił,
lecz ludzie potwierdzili, że trasa nie była pełna.
W niczym mi to nie przeszkadzało w regulaminie był wyraźny
zapis iż trasa nie posiada atestu, poza tym nie były to mistrzostwa Świata
tylko fajna zabawa biegowa, przynajmniej ja tak to traktowałam.
Myślę , że w przyszłym roku również wystartuje.
Na Końcu pragnę podziękować Rafałowi Kubickiemu z AKM OLIMP OLSZTYN,
który dołączył do mnie na około 3-4 km i pociągnął aż do mety nie pozwalając mi
zostać w tyle. To pokazało mi ,że zawody to nie tylko rywalizacja, ale i chęć
pomocy innym jeszcze raz BARDZO
DZIĘKUJE.
 |
| Paula&Kasia z medalami |