Próba zamachu na burmistrza Trzemeszna,
zgubione spodnie, fala świetnych wyników, przedstawicielka Night Runners na
podium, fantastyczna atmosfera i termos. To wszystko na tylko jednym biegu – XI
Zimowym Biegu Trzech Jezior w Trzemesznie/Gołąbkach na dystansie 15km, na który
silna ekipa w jaskrawo-żółtych barwach wybrała się 16 lutego.
|
Od prawej:
Asia, Ewelina, Hubert, Paula, Marysia, moja skromna osoba. Kuca: Dominik |
W sile 9 osób w dwóch autach wyruszyliśmy do
Trzemeszna w sobotę rano. Asia, Maria, Piotr i ja w jednym samochodzie, Aga,
Paula, Hubert, Maciej i Dominik (zwany również „moim Arcywrogiem”) w drugim. Na
miejscu dołączyli do nas Ewelina i, niespodziewanie, Łukasz R. z Marcinem oraz
Łukasz K.
|
Pić,
zwyciężać, grać na skrzypcach |
Jak się okazało
(Ci, którzy czytali regulamin pewnie o tym wiedzieli) start i meta biegu
znajdowały się kilkanaście kilometrów od Trzemeszna. Na miejsce zawodników
dowoziły autobusy – ze względu na wcześniejsze doświadczenia z tego typu
rozwiązaniem (Bydgoszcz, Gniezno) nie byłem zachwycony, ale okazało się, że
problemów nie było i szybko znaleźliśmy się w Gołąbkach.
Czas pozostały do
startu minął Dominikowi i mi, na rozważaniach czy biec „na krótko”. Jak się
okazało, ucierpiały na tym moje spodnie, które podczas kolejnego zdejmowania
musiały się gdzieś zapodziać.. ale, czas jaki uzyskałem zrekompensował mi tę
stratę.
Nigdy wcześniej
nie startowałem na dystansie 15km. Nie do końca wiedziałem jak do niego
podejść, czy pędzić ile sił w nogach jak na 10km, czy też może rozłożyć siły,
jak w przypadku półmaratonu. Przed biegiem przyjąłem złamanie 1:15 za
satysfakcjonujący rezultat. Podobne oczekiwania miał Hubert, dlatego
postanowiłem biec z nim. On z kolei postanowił biec z Eweliną, co trochę mnie
niepokoiło. Podejrzewałem jak to się skończy, niestety w moim przypadku, na
chwilę przed startem, zdrowy rozsądek zdecydowanie przegrywa z adrenaliną i
ambicją. Ruszyliśmy i… moja adrenalina spowodowała, że burmistrz Trzemeszna
przeżył prawdopodobnie pierwszy zamach na swoje życie. Mijając prawą stroną
zawodników, nie zauważyłem stojącego męża stanu i tylko szybka reakcja Dominika
sprawiła, iż nie zostałem oskarżony o igranie na ważną osobistość.
Pierwsze trzy
kilometry biegłem kilkadziesiąt metrów za Eweliną i Hubertem. W międzyczasie
minął mnie Piotr. Na 3km zaczęła uciekać Ewelina, na 5km Hubert (o czym
życzliwie przypominał mi przypadkowy biegacz komentujący moje poczynania).
Wtedy zaczął się kryzys. Nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Na szczęście koło
8km wszystko wróciło do normy, dostałem zastrzyk endorfin i zacząłem doganiać
Huberta (ponownie głośno oznajmił to przypadkowy biegacz).
|
Już
po kryzysie, albo jeszcze przed ;) |
Biegło mi się naprawdę dobrze (nie omieszkał tego nie zauważyć i mnie
pochwalić przypadkowy biegacz) i coraz realniejsza zaczęła być wizja złamania
1:10. Dodatkowych sił na finiszu dodała grupa strażaków, którzy puścili ze
swojej „nyski” piosnkę „Ona tańczy dla mnie…”, dobrze kojarzącą się Night
Runnersom (sądząc po jej popularności, nie tylko nam). Na metę wpadłem ze
świetnym dla mnie czasem 1:09:09, miną jakbym biegł za karę (zdziwię się, jeśli
kiedyś będę na mecie uśmiechnięty) i przy dopingu Agi, Macieja oraz Eweliny,
Łukasza R. i Piotra, którzy dobiegli przede mną.
|
Uwaga, będzie
telemark |
Chwilę później bieg kończył Hubert (kolejny raz dzięki niemu uzyskałem
świetny czas), Łukasz K., oraz Dominik
(wg mnie cichy zwycięzca biegu – po 2h snu), z prędkością nadświetlną
finiszowała Paula (przy wchodzeniu w nadprzestrzeń aż odrzuciła rękawiczki i
czapkę), dzielnie walcząca z potężnym kryzysem motywacyjnym Asia oraz Marysia,
dla której był to pierwszy tak długi dystans na zawodach.
|
You’ll Never Run Alone - Maria eskortowana do mety
|
Na mecie zawodnicy
otrzymywali oczywiście pamiątkowy medal. Była grochówka oraz smalec. Można było
kupić również piwo, z czego skwapliwie skorzystaliśmy, ale po takim biegu,
zdecydowanie na to zasłużyliśmy.
Jak się okazało,
wynik uzyskany przez Ewelinę, pozwolił jej na zajęcie 3 miejsca w swojej
kategorii wiekowej. Nagrody wręczane były już po powrocie do Trzemeszna.
Nieskromnie powiem, że Ewelina otrzymała największy aplauz. Furorę natomiast
zrobiła nagroda rzeczowa – fantastyczny termos wręczany przez pana burmistrza,
który chyba puścił w niepamięć moje wybryki z początku biegu (pan burmistrz,
nie termos).
Ogólnie bieg
ciekawy. Choć w nazwie są 3 jeziora, ja jednak żadnego nie uświadczyłem. Trasa
całkiem spokojna z paroma lekkimi podbiegami, głównie trakt leśny, ale ze
względu na warunki dość wymagająca. Organizacja biegu bez zarzutów, dlatego też
polecam Zimowy Bieg 3 Jezior jako ciekawą alternatywę na sprawdzenie formy
biegowej w lutym.
Tu wielkie podziękowania należą się Agnieszce i
Maciejowi D-K. To oni namówili nas na start, ale ze względu na chorobę nie
mogli biec. Zdecydowali się jednak pojechać w roli kibiców i obsługi
technicznej ekipy NR.
Droga powrotna
minęła na rozważaniach dotyczących biegu, rozmowach o planach biegowych i
ogólnym rozbawieniu. Jeśli jeszcze nie próbowaliście – warto biegać z Night
Runners. Zapewniamy fantastyczną atmosferę, doping jakiego można zazdrościć
oraz doborowe towarzystwo – i to wszystko za darmo.
P.S.
Z kronikarskiego obowiązku, oto czasy uzyskane przez naszą grupę.
Łukasz Roth – 1:04:04
Piotr Oleszak – 1:05:21
Ewelina Matuła – 1:07:24
Łukasz Włodarczyk – 1:09:09
Hubert Anioł – 1:09:50
Łukasz Kapuściński – 1:12:03
Dominik Iłowiecki – 1:12:18
Joanna Kniat – 1:18:03
Paula Andrzejewska – 1:18:51
Maria Zarzyńska – 1:36:40
autor: Łukasz Włodarczyk