Maniacki weekend

Weekend 16-17 marca upłynął nam w klimacie (teraz Was zaskoczę) mocno biegowym. Dla większości z nas okazja do pierwszego startu w zawodach po zimowej przerwie, zdobycia pierwszego medalu i oczywiście walki o jak najlepszy czas, dzięki solidnie przepracowanych ostatnich miesiącach. 


Maniacka Dziesiątka to główny akcent tego weekendu, więc też na tym biegu postaram się skoncentrować, nie zapominając o innych wydarzeniach, o których nie sposób nie wspomnieć.

9 już edycja Maniackiej Dziesiątki przeszła istotna (r)ewolucję. Zmieniła się trasa i wyszliśmy na miasto, co bardzo urozmaiciło bieg. Na starcie stanęło prawie 2300 zawodników i zawodniczek, w tym ponad 40 w żółtych (zielonych wg niektórych) koszulkach. Biegi na 10 km nie są aż tak popularne, dlatego większość z nas miała mało wyśrubowane życiówki, zatem oczekiwania były ogromne. 


Nie będę Was zanudzał relacja z biegu, bo co tu pisać. Biegnąc 10 km trzeba biec od początku do końca na maksa ;)  Kilka moich spostrzeżeń z trasy oraz z przebiegu zawodów.

1. Bardzo szybka trasa, która pozwoliła większości z nas mocno poprawić swoje najlepsze czasy
2. Obawiałem się ostatnich 2 km wzdłuż Malty z dwóch powodów, po pierwsze bo jest tam dość wąsko, a bieg jednak bardzo się rozrósł. Po drugie - biegając tam często, wiedziałem, że może być ślisko. Na szczęście udało mi się przybiec "w czołówce" (ok. 330 ) i odcinek ten nie stanowił większego problemu, jednak czytając różne wypowiedzi osób biegnących już na czasy 43+ można zadać sobie pytanie, czy prowadzenie trasy 2 metrowym chodnikiem jest najlepszym wyjściem, zakładając, że bieg będzie z roku na rok coraz większy. Na szybko przychodzi mi do głowy najprostsze rozwiązanie - poprowadzenie ostatnich km drugą stroną Malty, wzdłuż stoku oraz trybun, podobnie jak jeszcze do niedawna kończyła się trasa maratonu poznańskiego.
3. Słoneczna pogoda wygoniła dużo Poznaniaków na sobotni spacer, stąd też zarówno w centrum jak i nad Malta było całkiem dużo osób, które kibicowały biegaczom ( może z wyjątkiem tych pod Starym Browarem, którzy wkurzali się, że nie mogą iść na zakupy, bo jakaś banda biega przez centrum, jakby nie mogli iść do lasu albo na pole )
4. Zabrakło taśm przy zakrętach - ludzi ścinali trasę jak tylko mogli. 


5. Albo mnie coś ominęło, albo nie widziałem nic ciepłego do picia na mecie. Przy takiej temperaturze jednak chętnie by się człowiek czegoś napił ;)
6. Duży bieg, a jednak wszędzie nas było widać ;)


Tak jak pisałem startowało nas ponad 40 osób, zatem ograniczę się do wypisania podium wśród Pań oraz Panów.

Kobiety:
1. Gabriela Trzepacz(870)   - 47.42
2. Anna Wawiórko (988) - 49.03
3. Joanna Kniat (990) - 49.03

Mężczyźni
1. Stanisław Rysiukiewicz (85) - 36.58
2. Marcin Łuczak (151) - 38.48
3. Filip Wieczorek (211) - 39.59
Nie udało się zebrać wszystkich, ale większość jest i nawet część patrzy w obiektyw ;)
Nam po sobocie było mało i w ramach przygotowań do poznańskiego półmaratonu przeprowadziliśmy trening nad Rusałką oraz nad Maltą, na którym łącznie pojawiło się ponad 60 osób.
Przebiegliśmy wspólnie 14 km, pogoda do biegania była idealna - myślę, że jeśli będzie taka wola z Waszej strony, to będziemy częściej wychodzić na coś dłuższego.

Ekipa z Rusałki
Dodatkowe podziękowania dla Eweliny, która o 8 rano poprowadziła trening nad Maltą.

Weekend był Maniacki, więc nie mógł zakończyć się inaczej niż biegiem zorganizowanym dzięki pomysłowi Bartka Mikołajczaka z KB Maniac Poznań - bieg na górę Morasko, poświęcony pamięci himalaistom, którzy zginęli podczas zejścia z Broad Peek. Akcja zyskała takie zainteresowanie, że bieg miał miejsce jednocześnie w kilkunastu miastach w Polsce. W Poznaniu na biegu stawiło się ponad 250 osób. W Płocku za to bieg koordynował Rafał z NR. Trudno opisać atmosferę jaka panowała podczas tego biegu, myślę, że najlepiej oddaje ją film, który został nakręcony przez Tomka Gajorro: