Było już u nas o biegach na 5, 10 km. Było o maratonach i połówkach. Jednak w naszych szeregach są też osoby, które lubują się w biegach na orientacje i przemierzają wtedy po 50, 70 czy 100 km. W zeszłym tygodniu Piotr, znany jako Orzech wziął udział w biegu - Harpagan 45 - zapraszam do przeczytania relacji z tego wydarzenia. To debiut redaktora Orzecha ;)
WitajcieJ
Pomyślałem że fajnie by było podzielić się z Wami wrażeniami
z ekstremalnego biegu na orientację HARPAGAN – 45. Dodam, że nie jest to
pierwsza impreza tego typu, w której startuje i tradycyjnie zgłosiłem się na
trasę 100km.
Zanim zacznę pisać o wrażeniach może parę suchych faktów.
Impreza odbywała się w jakieś małej miejscowości w województwie pomorskim.
Teren wydawał się całkiem przyjemny, dużo lasów, pól, mało asfaltu.
Organizatorzy poza trasą w której ja startowałem przygotowali jeszcze parę
innych wariantów: piesze 50km, rowerowe 200km i 100km oraz trasę mieszaną 150km
biegiem i na rowerze.
W bazie rajdu zjawiłem się około godziny 18 pamiętając o tym
że start był zaplanowany na godzinę 21. Szybko odebrałem pakiet startowy i
udałem się na salę gimnastyczną, żeby znaleźć odrobinę miejsca na mój
„biwak”. Szybko przygotowałem sobie
plecak z paroma smakołykami czyt. żele i batony ;p Mając w zanadrzu jeszcze
trochę czasu postanowiłem chociaż na
chwilę przymknąć oczy bo wiedziałem że w najgorszym wypadku mam przed sobą
wysiłek trwający 24h non-stop.
Godzina 20:50… 10min do startu. Na boisku przed szkołą są
już wszyscy zawodnicy z mojej trasy, czyli około 400 osób. Zasadą tego rajdu
jest, że dostajemy mapy dopiero na 3 min przed startem. Nikt nie zna wcześniej
miejsc, w których znajdują się punkty kontrolne. O godzinie 21 wszyscy równo
wystartowali w stronę pierwszego punktu. Założenia z jakimi starują tutaj
ludzie są przeróżne. Widać zarówno biegaczy z „camelami” na plecach jak i
piechurów z kijkami. Ale gdzieś tam w tłumie biegnie „kiler” który na taki bieg
zabiera tylko pas z bidonemJ
i skubany jeszcze to wszystko wygrywaJ
Zacząłem w marę ostro żeby wybić się z tego tłumu żeby
później w lesie nie biegać z chmarą ludzi. Jedyne na co sobie pozwoliłem to
trzymanie się na trasie ze znajomym który wytrzymałościowo dorównywał moim
możliwością i z którym w momentach kryzysu byśmy się motywowali. Dodam jeszcze
że na trasie jest 16 punktów i kolejność ich zliczania jest obowiązkowa. Punkt
8 jest na półmetku w bazie gdzie można sobie zrobić mały przepak i uzupełnić
swoje zasoby. Dla mnie osobiście jest krytyczny punkt. Jak widzę tych
wszystkich ludzi którzy nie są w stanie już dalej iść i zrezygnowali na tym
etapie, do głowy przychodzą myśli że może jest to dobre rozwiązania aby zostać…
I tutaj właśnie musi zadziałać silna wola, trzeba się zebrać w sobie i ruszyć
dalej. Większość trasy biegłem z moim towarzyszem niedoli i razem obieraliśmy
najbardziej optymalne warianty przebiegu. Niestety parę razy wtopiliśmy i
nadłożyliśmy kilka km.
Trasa była dosyć wymagająca ze względu na to że był to
czas po roztopach i w lesie było mnóstwo błota w którym można było się zapadać
nawet do kostek. To też znacznie utrudniało bieg do tego stopnia że momentami
był on niemożliwy. Staraliśmy się nadrabiać na asfaltach gdy przebiegaliśmy
przez jakąś małą wieś. Ciekawym zjawiskiem jest gdy biegnąc w nocy w środku
jakiegoś obcego tobie lasu widzisz światła czołówek innych zawodników, które
przebijają się gdzieś między drzewami.
Noc pod względem nawigowania jest bardzo trudna ze względu na fakt że
nie widzi się nic poza obrębem kilku metrów od siebie. W ciągu dnia tego
problemu już nie ma i można zauważyć jakieś charakterystyczne punkty oddalone o
dobre kilkaset metrów. Według mnie kluczowym momentem w ciągu takiego rajdu
jest poranek. Człowiek widzi jak wschodzi słońce, zaczyna robić się jasno, gasi
czołówkę dostaje drugie życie i zaczyna gnać przed siebie. W tym czasie miałem
już w nogach około 60km i myśl że już bliżej niż dalej. Na parę punktów przed
metą mój towarzysz lekko zaniemógł i resztę trasy kończyłem sam. Po drodze było
można spotkać już dużo więcej osób nie w nocy dlatego że nad ranem startowały
trasy rowerowe i piesza 50tka. Cały czas gdzieś tam na trasie się z nimi
dublowałem.
Odbijając kartę na ostatnim
punkcie bardzo się zdziwiłem gdy dowiedziałem się że przede mną było tylko 20 osób. W tym momencie moje
morale wzrosło w nogach się zagotowało i pełną parą ruszyłem do mety która była
oddalona o około 4km. Ten odcinek przebiegał już wyłącznie po asfalcie co nie
było do końca wybawieniem. Odciski jakie miałem na stopach dawały o sobie znać
a sprawę pogarszało to że w nocy parę razy przeprawiałem się prze strumyki i
miałem wymoczone stopy co potęgowało ból. No ale perspektywa wbicia się w
pierwszą 20stke była silniejsza i napierałem dalej. Na metę wbiegłem, jak się dopiero później
okazało, na 19 pozycji z czasem 21h 1min. W tym momencie emocje opadły a nogi
odmówiły już posłuszeństwa ;p Podczas uroczystego zakończenia i wręczenia
medali dla wszystkich osób które w całości ukończyły trasę 100km pojawił się
jeszcze jeden miły akcent. Mój numer został wylosowany do odebrania nagrody
300zł na zakupy w sklepie biegowymJ
Nie jestem dobry w pisaniu takich rzeczy ale mam nadzieję że
chociaż odrobinę pokazałem Wam na czym polega i jak wygląda bieg na orientacje
na 100km. Była to też moją druga impreza tego typu w barwach NIGHT RUNNERS J