Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów to impreza biegowa inna niż te w których bierzemy udział na codzień. Już sama nazwa to zapowiedź czegoś specjalnego. W związku z tym nie mogło być inaczej jak zapakować się i dzielną ekipa wyruszyć do Złotoryi na spotkanie z przygodą i błotem...dużą ilością błota. Błoto jest fajne ;)
Relacje z biegu przygotowała cała ekipa wyjazdowa w składzie Ania, Kasia, Paula, Gabrysia, Darek, Wojtek, Dominik, Adam oraz Hubert
3:30 Poznań
Hubert wstaje, za
chwile również obudzi się Dominik, Gabrysia
A tymczasem we Wrocławiu …. tam się jeszcze nie śpi - nie wliczając Ani – pani starsza musi się
wyspać ;)
4:17 Wrocław
Niektórym szczęście dopisuje – Paula i Darek spotkali Św. Mikołaja
w czerwcu !!! zamówili sobie prezenty na grudzień i maja obiecane, że dostaną
!! i Wyobraźcie sobie, że nawet wierszyka nie musieli mówić !!
5:50 Wrocław
Na chwile w apartamencie pojawia się Adam, który dostaje
wskazówki od Ryśka ( dwie alternatywne trasy)
jak dotrzeć na dworzec i za
chwile już go nie ma - ale dociera na miejsce bez problemu
6:50 Wrocław
W naszym apartamencie rozbrzmiewa śpiew krasnali – to
właśnie dzwoni budzik Darka – ale nie
zrywamy się -ten dźwięk nas nie
porywa ;) stwierdzenie
Pauli : „nie ma Kasi” już nam szerzej
otwiera oczy i jawi wizje akcji
poszukiwawczej , jednak Rysiek nas
uspokaja mówiąć, że są wszyscy ;)
6:50 Rawicz
Dominik mija znajome miejsce- Planty w Rawiczu – tu miesiąc
temu toczyła się walka i kołatały się po głowie słowa „ Nigdy więcej nie
przyjadę do Rawicza”, a tymczasem zrywa
kartki z kalendarza i odlicza dni do kolejnego biegu 24h w Rawiczu
7:10 Wrocław
wstajemy powoli, bo przecież nie ma co się spieszyć – krótkie rozeznanie kto spał w pokoju chilloutu
i można przystąpić do porannej toalety – Z Paulą w łazience spotykamy
roześmianą Kasie myjącą zęby – jest dobrze :)
Po śniadaniu zbieramy manatki i ruszamy w drogę. Nasz start
nieco się opóźnił, ale dotarliśmy do Złotoryi na czas.
Na miejscu spotykamy ekipę z Poznania i łączymy siły –
jeszcze tylko odebrać pakiety i zabawa się zaczyna.
|
|
Hubert gotowy do zabawy |
W oczekiwaniu na start jeszcze
wymieniamy się opowieściami dotyczącymi podróży i zdobywania Wrocławia- w tym
czasie Kasia z Wojtkiem opracowali plan na przetrwanie tego dnia
;) oraz podjęli wyzwanie
przetestowania nietypowych smaków piwa
;)
|
Kasia&Wojtek |
Zawodnicy zostali przyporządkowani
do poszczególnych boksów, osoby z kolejnych boksów w kilkuminutowych odstępach
czasu . I ruszyli damy i dżentelmeni
wszyscy o nienagannych manierach, ładni,
wypielęgnowani, spryskania najlepszymi perfumami jeszcze świeży w kroku,
jeszcze omijając najmniejsze kałuże, jeszcze nie wiedzą co ich czeka ….
Jako kibice – Kasia, Wojtek i
Ania -
udaliśmy się w okolice pierwszej
przeszkody, aby móc dopingować naszych. Widząc kolejne grupy startujących podziwiamy nietypowe przebrania – naszą
sympatie wzbudzają szczególnie żółwie ninja, którym również kibicujemy do końca
, ale ale są i nasi – wszyscy
uśmiechnięci i zadowoleni.
Pierwsza przeszkoda to wdrapanie
się na wóz z belkami drzewa – pojawił się komunikat, że można ominąć te
przeszkodę jeśli ktoś się nie czuje na siłach, ale nie myślicie chyba, ze ktoś
z NR ja ominął? Każdy miał swój sposób
na jej pokonanie. Gabrysia szybcikiem wskoczyła na górę i myk już jej nie ma, Hubert
po wdrapaniu się na górę na chwile przystanął, aby wykonać gest Herkulesa, Adam
z Dominikiem w duecie - jeden schodził tyłem drugi przodem asekurując
się wzajemnie – Adam również znalazł czas, aby podrapać Domina po plecach:) Paula z
Darkiem z niesłychaną gracją jak na damę
i dżentelmena przystało.
Kolejną atrakcją było skakanie po
samochodzie –tu Domino skradł rusałce zielony welon i tańcował na masce, Darek
spełnił marzenie z dzieciństwa – poskakać po dachu samochodu, Hubercik tym
razem na dachu samochodu zaprezentował pozę Goliata, dziewczyny przemknęły
niczym burza.
A tymczasem Kasia i Wojtek ....
nadal degustacja trwa ;)
Kolejny punkt to przejście przez
rzekę – z pozoru łatwe, ale dosyć duży prąd oraz kamieniste dno nie ułatwiały
zadania – ale pojawiają się kolejno : Dominik, który nie idąc na łatwiznę poszedł tam gdzie
najgłębiej – oczywiście narobił przy tym hałasu, Gabi – jak zwykle dzielnie
przeszła przez rzekę, Adam wychlapał pół rzeki – także każdy kibic mógł odczuć
na sobie, że woda była zimna, Paula
rozdawała uśmiechy, Darek próbował nurkować, Dorota krzyczała – ja chce zdjęcie !!
Następnie Wojtek, ze względu
na obowiązki oddał aparat Ani, jednakże
po niedługim czasie bateria padła i nie mogliśmy mieć fotorelacji z każdej
minuty.
Kilka kroków na prostej i kolejna
atrakcja – to wspinanie się, to przejście bo belce to znowu pod górkę – jak
relacjonuje Hubert : „Bieg wymagający, ale moc atrakcji, które czekała na nas
sprawiła, że człowiek nie miał czasu rozkminiać tylko rwał do przodu”.
Były też i rury przez, które
należało się przeczołgać , a przy okazji – jak zdradziła nam Dorota odbył się
mały koncert : „jak przepełzałam przez
kolejna zaszlamioną rurę i wrzeszczałam na cały glos FUJ! FUJ! FUJ! to nagle z
sąsiednich rur dobiegło mnie chóralne FUUUUUUJ!!!!! FUUUJ!!!! FUUUUUJ!!!!”
No i zniknęli w lesie i błocie …
Błotnych odcinków nie brakowało,
tutaj bystrością i spostrzegawczością wykazał się Dominik : „dopiero na około
trzecim błotnym odcinku wpadłem na to, że tam gdzie stoją kibice, pewnie musi
być jakaś zajebista dziura i trzeba zwolnić żeby znowu nie wpaść do błota.....
oczywiście miałem racje”
Jako kibice przenieśliśmy się w
okolice mety, aby dopingować pierwszych dobiegających do mety – musze
powiedzieć, że nasz doping pozwolił wielu zawodnikom uzyskać na ostatniej
prostej czas podobny do tego jaki by uzyskali uciekając przed rozwścieczonym
psem sąsiada J
W międzyczasie Kasia i Wojtek
zakończyli degustacje piwa bananowego -
bo już przyszła pora deseru:)
Na mecie kolejno pojawiali się : Gabrysia, która była
wielce zdziwiona, że to już koniec, Dominik ,który na specjalną prośbę kibiców ostatnią prostą pokonał
prezentując swoją słynną pozę na Dominika :), Hubert - oczywiście
prezentacja pozy zwycięzcy i już mógł wbiec na metę. Adam tak był wzruszony naszym dopingiem, że chciał
przytulać kibiców, ale my nie chcieliśmy przytulasów, bo był cały w błocku utaplany , no i Ci na
których wszyscy czekali z utęsknieniem – duet dnia, czyli Paula i Darek. Paula
biegając na metę rozdawała hollywoodzki uśmiech nr 5, Darek krok przed
Paulą również zadowolony marzył już o
bigosie :P. Jest i Dorota - nieco
zabłocone buty, ale również króluje uśmiech na twarzy.
Po biegu można było skorzystać z
prysznica na wolnym powietrzu albo wybrać kąpiel w strumyku- tak jak zrobił
Darek – przy okazji zgubił klapka, ale ….
Po biegu wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, ze wracamy za
rok !!! No i Kasia z Wojtkiem tez już mają plan na przyszłoroczny bieg :)
Organizacyjnie bieg był dużym
wyzwaniem, ale nie było żadnych braków ani niedociągnięć za co należy pochwalić
organizatorów. Wśród biegaczy i kibiców bardzo dobra atmosfera. Pogoda idealna, naprawdę szkoda było wracać
do domu
Co do poprawy na przyszły rok -
wg Wojtka : „ A to co mi się nie podobało? To że spuścili wodę z zalewu i nie
miałem gdzie popływać „
A jako degustatorzy dobrego smaku
makaronu możemy polecić dobry przepis na spaghetti :) - na temat smaku makaronu na mecie należy się
osobny reportaż.
P.S. jakby Wam się nie spodobała
powyższa relacja to jest też druga wersja :
Było błoto – było fajnie !! koniec :)
Niestety w sobotę podczas eliminacji do głównego Biegu
Szlakiem Wygasłych Wulkanów zmarł jeden
z uczestników tych eliminacji. Organizatorzy brali pod uwagę odwołanie niedzielnego finału.
Ostatecznie bieg się odbył.