Polskie Le Mans, czyli 24 godzinny festiwal sportu w Rawiczu

Weekend 18-19 maja to data, która była wyryta w naszych kalendarzach wielkimi literami. Rawicz. My - Amatorzy, oddani całym sercem, ale wciąż amatorzy, porwaliśmy się na zawody, które miały sprawdzić z czego jesteśmy ulepieni. Sztafetowy bieg w Rawiczu, to 24 godziny ciągłego biegu po pętli liczącej 2,8 km prowadzącej po plantach w Rawiczu. Na starcie stanęły 24 drużyny - w sumie prawie 240 biegaczy i biegaczek gotowych do walki o to by wygrać, o to by dobiec, by przeżyć, by się sprawdzić i dobrze się bawić. Jako Night Runners wystawiliśmy trzy drużyny. Alfę, Betę i Omegę.


Jakie były nasze oczekiwania? Alfa miała powalczyć o pierwszą szóstkę. Pozostałe dwie drużyny miały prosty cel - przeżyć ;)

Sobota - 13.00 - Poznań

W powietrzu czuć atmosferę klasowego wyjazdu na biwak. Chyba jeszcze nie wiem co nas czeka. Co prawda Stachu biegał w zeszłym roku i straszył nas "biegowym upodleniem" już od dobrych kilku tygodni to do nas jeszcze to nie docierało. W dobrych humorach zapakowaliśmy się do samochodów i odjechaliśmy w stronę zachodzącego słońca ( a raczej na południe;p)

Night Runners on tour
Sobota 15.30 - Rawicz

Rawicz przywitał nas deszczem, który na szczęście szybko ustał i mogliśmy wypakować nasze biwakowozy.
Miasteczko festiwalowe było usytuowane w miejscu targowiska. Każdy zespół otrzymał swój boks, który był naszym domem przez najbliższe 24h. Na początku warunki wydawały się spartańskie, z czasem było jednak coraz przytulniej ;)  Rozdaliśmy pakiety startowe, zamontowaliśmy chipy i pozostało nam czekać na rozpoczęcie zmagań.

Miasteczko biegowe wraz ze strefą zmian
17:00:00 - Rawicz - Pierwsze kółko

Ustawiam się na linii startu - wokół 23 innych zawodników, w tym Marcin oraz Wojtek, którzy zaczynali zmiany w Alfie i Becie. Armatni wystrzał zasygnalizował rozpoczęcie zawodów. Pierwsza pętla na adrenalinie - 2,8 km w rekordowym jak na mnie czasie. Już na 300 metrów przed metą pamiętałem o mantrze, którą powtarzali wszyscy - począwszy od sędziów, przez organizatorów a na zawodnikach kończąc - "trzymaj ręce nisko" ( chodziło o to, by mata na starcie/mecie "chwyciła" sygnał z chipa w pałeczce sztafetowej). Dobiegłem - pierwsze kółko zaliczone - pozostało 12.  Cała pierwsza zmiana to szaleństwo - aplauz, okrzyki , brawa gdy dobiegały kolejne osoby. Atmosfera prawie jak na olimpiadzie;)



To może kilka słów o naszej taktyce na bieg. Uznaliśmy, że optymalnym systemem zmian będzie bieganie rotacyjne całą dziesiątką przez 24 godziny - przebiegałem swoją pętlę po czym miałem 1,5 h przerwy i leciałem kolejną pętlę i tak aż do końca (mojego albo biegu). Każdy z naszych zespołów był wyrównany i liczyliśmy, że tak obrana taktyka zapewni nam satysfakcjonujący wynik.


Minus takiej taktyki był jeden - nawarstwiające się zmęczenie. Zawody rozpoczynały się o 17.00, więc już w momencie startu każdy z nas nie spał od 8-9 godzin, a przed nami doba ciągłego biegu. Kryzysy dopadały każdego - szczególnie w nocy.

23.00 - 6 h od startu

Opadły początkowe emocje i zaczęło się myślenie. Gdy wyruszałem na swoje 4 kółko sadziłem, że przede mną jeszcze 6-7 okrążeń ( Przed zawodami zrobiliśmy wstępną kalkulacje dla każdego z zespołów i Team Omega miał w teorii przebiec pomiędzy 100 a 105 okrążeń - czyli niecałe 300 km i po 10 okrążeń na głowę). Rozpoczynając 4 kółko zacząłem liczyć...nie byliśmy nawet blisko połowy zabawy.  Tempo powoli zaczęło spadać i w nogach zacząłem odczuwać maraton, który przebiegłem 2 tygodnie wcześniej. Mijały metry i zbliżałem się do końcówki pętli i już z oddali słyszę - "Makos dajesz" - to dawało tą extra energie, która potrzebujemy na finiszowe metry ( a w przypadku Rawicza, każdy z nas miał  przecież trzynaście finiszów)

Nasza Ewa ! Punkt regeneracji
O tej porze miasteczko biegowe powoli zamierało, pośród boksów poszczególnych zespołów zaczęły królować karimaty, materace i śpiwory. Zasnąć na 40 minut na takim poziomie adrenaliny jest jednak trudno - sam podjąłem pierwszą próbę dopiero koło 1.00, a tak naprawdę zasnąłem na 30 minut koło 4 nad ranem.
Sen w Rawiczu to kluczowa kwestia - wszystkie drużyny starają się opracować taki system zmian by spać jak najwięcej i biegać jak najszybciej - taki złoty środek. Mniej więcej tuż przed połową dystansu dopadł nas kryzys. Zaczęło wychodzić zmęczenie, pobudka po 30 minutach drzemki na karimacie i wyjście by pobiec na maksa 3 km nie było zbyt wysoko na naszej liście życzeń. Nazwa Rawicz padała w połączeniu z różnymi inwektywami w każdej możliwej kombinacji i z każdych ust. "Nigdy więcej" tak można podsumować te kilka nocnych godzin i pobudek. Jednak było coś co trzymało nas przy życiu - drużyna! Z 30 osób po 12 godzinach biegaliśmy wciąż założonym tempem, co więcej notowaliśmy wynik znacznie powyżej zakładanego. Patrzyliśmy na wyniki i w głowie pojawiało się takie światełko -przecież Dajemy rade, i nie chodzi mi tutaj o team Alfa - oni walczyli o pierwszą piątkę. Team Beta i Omega w założeniu miał sprawdzić swoje możliwości, bez nastawiania się na wynik. Tymczasem na półmetku trzymaliśmy się dzielnie - na granicy pierwszej dziesiątki - wow !. Myślę, że odpowiedzialność za zespół, świadomość wspólnej pracy na wynik pozwolił nam przetrwać do świtu. Teraz miało już być z górki ;)

Klasyfikacja na półmetku
9:00 - 16 godzina rywalizacji

Niby już tyle za nami, a tu jeszcze 8 godzin biegania. Robiło się coraz bardziej gorąco. Organizatorzy stanęli na wysokości zadania i zareagowali błyskawicznie - rozstawili jedną a następnie druga kurtynę wodną, która pozwoliła choć trochę ochłodzić się gdy temperatura przekraczała już 25 kresek. Jak możecie się domyślać byliśmy już zmęczeni - każdy z nas miał już nogach około 20-25 km i rozpoczęło się wsteczne odliczanie - jeszcze 4 do końca, jeszcze 3. Wciąż biegliśmy wszyscy! W tym miejscu dwa słowa o naszych dziewczynach. Rawicz to zawody zdominowane przez mężczyzn, jednak nasze dziewczyny pokazały, że taki wysiłek ich nie złamie i mimo, że odczuły "biegowe upodlenie" to spisały się znakomicie i w komplecie biegały przez 24 h ! Anita Faleńska z teamu Beta oraz Gabriela Trzepacz, Paulina Andrzejewska oraz Ania Wawiórko z teamu Omega ! Wielkie brawa! 


11.00 - 18 godzina rywalizacji

Meta już za chwilę, ledwo 6 godzin i skończymy biegać! Mogłoby się wydawać, że po 18 godzinach kolejność będzie już dawno ustalona? Nic bardziej mylnego. Nasz Team Alfa od samego początku szedł łeb w łeb z ekipa Wyindywidualizowanych Poznań (pozdrawiamy serdecznie). Wyobrażacie sobie różnice liczone w sekundach po 250 kilometrach? Szybsza zmiana u nas - wychodzimy na prowadzenie - po chwili wolniejsza - tracimy. I tak w kółko - pętla z której nie sposób wyjść. Chłopacy z Alfy zrobili drobne roszady - wystawiliśmy najszybszych i udało się odskoczyć na 7-8 minut. Przewaga, która można stracić w moment - wystarczy skurcz i wszystko na nic. Pozostawało zaciskać zęby i walczyć.

14:00 - 21 godzina rywalizacji

Nasze boksy przypominają obóz Cyganów. Każdy leży gdzie popadnie. Jedni drzemią, inni chowają się przed słońcem, inni biegają ( szaleńcy) Wszyscy mamy serdecznie dość biegania, ale też mamy świadomość, że to już koniec i nie możemy odpuścić. Nasz stan ducha chyba najlepiej obrazują poniższe zdjęcia.




Paula ze standardowym pytaniem - Czy musze biec?




17:00 - 24 godzina rywalizacji

KONIEC!! Kończąc ostatnie kółko miałem łzy w oczach, połączenie wzruszenia, emocji, adrenaliny, wysiłku. Niesamowita sprawa. Przyznam, spodziewałem się, że będzie łatwiej - było bardzo ciężko. Ale wiem, że chce przyjechać tutaj za rok.

Dziękujemy kibicom, którzy w dużej grupie wspierali nas przez całe 24 godziny. Gorzka dzięki za ciasto ! Ania  za ciasto drożdżowe. Jedno i drugie zniknęło w 2 minuty :)

Podsumowanie:


Takie zawody jak w Rawiczu można porównać z maratonem. Myślę, że gdybym pisał relacje w dniu biegu moje podejście byłoby zupełnie inne niż teraz z perspektywy dwóch tygodni. Przez 24 godziny były chwile zwątpienia, zrezygnowania. Momenty w których zastanawiałem się co ja tu robię? Po co mi to? Czy chciałem odpuścić w trakcie? Jasne, że tak. Jednak w biegach drużynowych pojawia się kwestia odpowiedzialności za wynik kilku osób. Biegnąc miałem świadomość, że liczą na mnie, tak samo jak ja liczę na nich, więc nie mogę zawieść. Dziś już wiem, że za rok jeśli mi forma i zdrowie pozwolą będę chciał znów pobiec w Rawiczu - by wraz z dziewięcioma innymi osobami przebiec - interwał życia.


W tym miejscu chciałbym w imieniu całej ekipy szczególnie podziękować całej ekipie organizatorów za zaangażowanie i dużo wyrozumiałości.

Wszystkim drużynom z którymi przyszło nam rywalizować i przeżyć wspólne 24 godziny za sympatyczną atmosferę i ducha uczciwej i typowo sportowej walki.
Wszystkim kibicom, wolontariuszom, strażakom, mieszkańcom Rawicza w oknach, samochodach za ciągłe wsparcie w naszej walce z Plantami.


Cała ekipa

Wrócimy za rok - to wiem już dzisiaj - bogatsi o doświadczenia z debiutu, ale i z respektem dla wyzwania jakie znów będzie na nas czekało. Do zobaczenia!

Wyniki:

Team Alfa - 4 miejsce - 380 km 


Team Omega - 9 miejsce - 344 km




Team Beta - 13 miejsce - 336 km






Last but not least:  Ewa Wojtysiak - nasza tajna broń - przez całe 24 godziny ciężko pracowała nad naszymi mięsniami, stawami i bólami by biegało się lżej. Dziękujemy !