Boom na bieganie w Polsce jest faktem i nikogo nie trzeba do tego przekonywać. W związku z tym organizatorzy biegów prześcigają się w pomysłach na formę rozgrywania zawodów. Proponują coraz to atrakcyjniejsze trasy, kuszą nagrodami, ciekawymi koszulkami czy medalami.
Na początku lipca w Jarosławcu odbył się bieg po plaży, na którym oczywiście nie mogło zabraknąć podróżników z Night Runners.
Zapraszam do przeczytania relacji z
XXIII Międzynarodowego biegu po plaży „Jarosławiec 2013”
Jak to zwykle bywa spontaniczne decyzje
bywają zaskakująco trafne. Tak też było z wyjazdem NR „Pudelek Temu” na bieg w
Jarosławcu. Pomysł pojawił się podczas półmaratonu w Grodzisku, jednak
ostateczną decyzję o wzięciu udziału w biegu podjęliśmy na tydzień przed
wyjazdem.
Zdecydowaliśmy, że na miejsce pojedziemy
dzień wcześniej. Wyruszyć mięliśmy wczesnym porankiem. O godzinie 6:00 budzi
mnie telefon Pauli „Kasia wstałaś?”. Jakby inaczej… jeszcze śpię… Przed 7:00
razem z Paulą i Darkiem jesteśmy już w drodze do Jarosławca. Kwaterunek, ryba i
gofry to pierwsze punkty dalszego planu dnia po dotarciu na miejsce.
Kiedy my odpoczywamy po podróży i
korzystamy z pięknej pogody nad Bałtykiem pozostała część ekipy wyjazdowej
startuje w biegu o Kryształową Perłę Jeziora Narie w Kretowinach na dystansie
33 km. Asia, Aldona, Dominik i Łukasz - zwycięzcy z „Narnii”, zmęczeni ale
szczęśliwi docieraj do nas wieczorem. Niedługo po nich w „Chacie marzenie”
meldują się również Ania i Marcin, ostatni z ekipy „Jarosław -iec 2013”.
Drużyna w komplecie więc czas na wieczorną integrację, a ponieważ większa część
naszej wesołej gromady przyjechała nad morze w roli kibiców wyjazd ma charakter
rekreacyjno-biegowy… ze sporą przewagą tego pierwszego;).
|
Darek, Paula, Łukasz oraz Kasia |
Następnego dnia, kiedy wszystkim udaję się
już wstać, ruszamy po odbiór pakietów startowych. Ostatecznie na start w biegu
decyduje się czwórka z nas: Paula, Darek, Łukasz oraz ja. Strat biegu głównego
ustalono na 12:00, mamy więc jeszcze trochę czasu na rozgrzewkę.
Jak dowiadujemy się na linii startu pakiety
odebrało 793 biegaczy. To rekord frekwencji biegu. Przed startem głównym
odbywają się jeszcze biegi na krótszych dystansach, które również cieszą się
sporą frekwencją. Organizatorzy zadbali o to by każdy niezależnie od wieku i
predyspozycji mógł aktywnie spędzić czas i znalazł wśród zorganizowanych biegów
coś dla siebie. Po raz pierwszy odbywa się tu też bieg na 1000 m, który jest
wsparciem dla szlachetnej akcji „Tak dla transplantacji”.
Bieg główny to odcinek 15 kilometrów. Trasa
niełatwa. Pętla, ze startem i metą w tym samym punkcie. 6 km trasy to bieg
brzegiem morza. Przed 12:00 termometry wskazują 30 stopni Celsjusza. Zapowiada
się ciekawie. Ze względu na rekreacyjny charakter wyjazdu postanowiliśmy nie
śpieszyć się do mety, dlatego też ustawiamy się daleko poza „czołówką” biegu;).
Startujemy punkt 12:00. W doskonałych
humorach rozpoczynamy zmagania na 15-kilometrowym dystansie. Pierwszy odcinek
trasy to droga asfaltowa. Już od początku biegu upał daje o sobie znać. Na
trzecim kilometrze skręcamy na dwukilometrowy odcinek drogi leśnej gdzie jest
nieco mniej słońca. Przygoda jednak dopiero się zacznie;). Plaża. Tutaj trasę
podzielę na dwa odcinki. Pierwszy – wersja „hard”, czyli sypki, nieubity piasek
co oznaczać może tylko jedno większy wysiłek i zmaganie się z zapadającymi się
w nim stopami. Drugą część plażowej trasy „biegnie się” już nieco lżej bo po
ubitym, mokrym piasku brzegowym, gdzie dodatkową atrakcją są fale morskie
zalewające buty biegaczy. Po pokonaniu piaszczystego odcinka docieram do
kolejnego punktu z wodą, gdzie otrzymuję dodatkowe wsparcie od znajomych
kibiców;)
Przez niemal całą trasę towarzyszą nam
plażowicze, również świetnie dopingujący biegaczy. Klimat biegu niepowtarzalny.
Nie czuję rywalizacji a nawet wydaje mi się, że większa część startujących
podobnie jak my nie ma w zamiarach bicia rekordów trasy;)
Wreszcie docieram do końca odcinka na
plaży. Straszna ulga. Mija dłuższa chwila zanim przyzwyczajam się do twardego
podłoża. Zostało jeszcze 5 kilometrów. Dołączam do biegacza przede mną i już do
samej mety dotrzymuje mu towarzystwa. Tempo przyjemne, akurat do rozmowy. Na
ostatniej prostej dzięki świetnemu
dopingowi kibiców Night Teamu, przyśpieszam.
Cała nasz a czwórka kończy bieg w „dobrych”
czasach;). Ogółem spośród 793 zgłoszonych i „odebranych” uczestników bieg
ukończyło 717 osób. Pozostali wybrali pewnie równie przyjemną opcję spędzenia
czasu: plażing i wczasowanie.
Podsumowując: Bieg w Jarosławcu to
doskonała alternatywa i urozmaicenie w kalendarzu biegów w Polsce. Przyciąga on
swoją odmiennością, wakacyjnym klimatem, atmosferą, ale przede wszystkim świetną
organizacją. Mam nadzieję, że będę miała jeszcze okazję tam startować, rzecz
jasna w towarzystwie innych członków drużyny;).
autor: Katarzyna Melcer