Wbrew Obiegowej Opinii:
Czas powiedzieć STOP!
Patrząc na przetaczające się przez
polskie media afery, dyskusje i debaty, można odnieść wrażenie, że brudne polityczne
zagrywki, pompowanie i tak już nadętych baloników i tępawe udające zaangażowane
społecznie reportaże służą tylko i wyłącznie zamydleniu i zamgleniu oczu
społeczeństwa oraz odwróceniu jego uwagi od prawdziwego problemu.
Mówię jak jest, nie boję się ostracyzmu
ani aresztowania. A nawet jeśli skończę w łagrze, to mam nadzieję, że mój głos
będzie słyszany przez kolejne dekady. Że pamięć o mnie nie zaginie, że kolejne
pokolenia zachowają pamięć o tym, który jako pierwszy ośmielił się podnieść
głos!
Koniec wprowadzenia, czas przejść do sedna. Należy w końcu głośno powiedzieć:
STOP
ściąganiu rękawiczek przez biegaczy!!!
Widujemy się regularnie na spotkaniach
Night Runners. Mamy zimę, często ujemne temperatury, zdecydowana większość z nas nosi
rękawiczki. Niżej podpisany czasami nawet dwie pary. I dość często zdarza się,
że ktoś, tuż przed uściśnięciem nam dłoni na powitanie/pożegnanie, ściąga
rękawiczkę… Co wtedy robimy?
Ściągamy również? Dlaczego? Tak jest
grzeczniej? Nie… Cieplej? Nie… Praktyczniej? Nie… Odwołujemy się do jakiejś etykiety?
Do jakiegoś protokołu dyplomatycznego? Do diaska, nie jesteśmy na ślubie następcy
tronu, gdzie każdy milimetr przestrzeni został zagospodarowany przez milion
przepisów, a każdy sztuciec ma dłuższe drzewo genealogiczne niż dynastia Jagiellonów! Jesteśmy biegaczami!
Biegaczami, którzy już podczas drugiej
czy trzeciej wspólnej przebieżki otwierają się przed innymi. Zaczynamy mówić o
problemach żołądkowych w trakcie ostatniego półmaratonu. Jak to wizyta w
toi-toiu zabrała nam życiówkę. Czasami oddalamy się w krzaki za potrzebą. Gdy
pod nosem wisi nam gil, nie pytamy przechodniów o chusteczki. Tylko wycieramy w
rękaw (wersja amatorska) bądź zaciskamy jedną dziurkę nosa palcem, a drugą dzięki
energicznemu wydechowi zwracamy gilowi wolność (wersja pro).
Potrafimy godzinami rozmawiać o ciężkich
posiłkach zjedzonych w niewłaściwym momencie, o niestrawności, odruchach. Gdy
ktoś korzysta z toalety, czekamy na niego. Wiemy, co tam robi. Jak każdy.
Rozumiemy to. Skąd w takim razie pokusa, żeby na powitanie zdejmować
rękawiczkę? Czemu to służy?
Rozważmy kilka możliwych sytuacji:
1.
Ja stoję, podbiega Kolega. On ściąga na
powitanie rękawiczkę i podaje mi gołą dłoń. I co mam zrobić ja? Ściągnąć swoją?
A na co to komu? Kolega będzie szczęśliwy, że podam mu (często spoconą) dłoń?
Liczył na małą wymianę płynów? Okazał posiadanie dobrych manier? A skąd je
wziął? Kto i kiedy powiedział, że tak wypada? Kolego, nie ściągaj rękawiczki!
To bez sensu!
2.
Ja podbiegam, ściągam rękawiczkę na powitanie
Kolegi. On na mnie patrzy i zastanawia się: może ja też ściągnę? Będzie mu
miło? Bo cieplej chyba nie… Ale może on wie o czymś, o czym ja nie wiem? Jak
nie ściągnę, poczuje się urażony? Biega od dawna, może lepiej zna się na
etykiecie? Może nieściągnięcie rękawiczki to takie samo faux pas jak krzyknięcie:
„ale sztywna impreza!” na pogrzebie? Nie! Nie ściągam rękawiczki, to bez sensu!
3.
Podbiegam do Kolegi. Ja mam rękawiczki,
on też. Ja nie ściągam, on też. Ściskamy opatulone termohipersuperwilgocioodpornymi rękawiczkami
dłonie. Chwila ścisku i po sprawie. Przywitaliśmy się? Tak! Wymieniliśmy
uprzejmości? Tak! Nie wymieniliśmy płynów? Tak! Jest nam ciepło? Tak!
To sytuacja idealna. Więc po co
niepotrzebnie komplikować sobie życie? Przecież może być tak pięknie…
Dlatego, Kochani Biegacze, apeluję! Nie ściągajmy
rękawiczek. Świat będzie wtedy lepszy. Będzie cieplej! Czyściej!
To tyle
na dziś. W jednym z kolejnych felietonów rozprawię się z inną kwestią
zagrażającą istnieniu naszej planety: wycieraniem ustnika butelki z napojem po
tym, jak napił się z niej ktoś inny.